rok premiery: 1980
produkcja: USA
scenariusz: Robert Jaffe, Steven-Charles Jaffe
reżyseria: Kevin Connor
gatunek: horror, komedia
moja ocena: 6/10
moja ocena: 6/10
Trzecia część kultowego Piątku trzynastego to nadal dobry horror kempingowy, choć tym razem akcja nie toczy się na... kempingu. Poza tym wszystko zdaje się pasować do schematu dwóch pierwszych części. Mamy grupkę młodych ludzi, którzy tym razem wybrali się na beztroski weekend, nie zaś do pracy jako wychowawcy na obozie dla dzieci. Rzecz jasna nie wszystko idzie zgodnie z planem, bo już na początku podpadają lokalnemu gangowi motocyklowemu, jednak to nie on okaże się największym zagrożeniem dla urlopowiczów. Jason powraca i to już nawet nie jest jakiś wielki spoiler, bowiem wiadomo, kto jest głównym bohaterem tej serii filmów.
The Forest
Silver Bullet
moja ocena: 7/10
Nie jestem pewna, czy tak łatwo o dobry film o wilkołaku, który to naprawdę straszy, nie wywołując przy tym uśmiechu pobłażania. Z jednej strony mamy sprawdzony i efektowny, z drugiej dość oklepany motyw — jak to bywa w przypadku słynnych bohaterów-potworów. Jest jednak rok 1985, a w przypadku Kinga nawet przeciętny pomysł ma szansę rozwinąć się w rasowy horror. W istocie Silver Bullet to niezwykle udana produkcja nosząca cechy horrorów z tamtych lat, o wspaniale mrocznym klimacie, z zaskakującą obsadą, jak i wieloma smaczkami, dzięki którym trudno oderwać się od oglądania (ciekawa — i podejrzana! — postać wujka, opuszczony most, motocykl Marty'ego, czy scena w kościele). Należy jednak mieć na uwadze, że film nosi brzemię tzw. horroru niedzielnego, przy którym można spokojnie obejrzeć obiad i pograć w Scrabble. A przy okazji trochę się pobać, bo jest czego!
Deadly Friend
(tłum. Przyjaźń na śmierć i życie)
rok premiery: 1986
produkcja: USA
reżyseria: Wes Craven
scenariusz: Bruce Joel Rubin
gatunek: horror, sci-fi
moja ocena: 4/10
Łączenie horroru z science fiction (a tutaj ściślej — z robotyką) często wychodzi dość interesująco. Deadly Friend miał spory potencjał, trudno ująć mu również pewnego sentymentalnego waloru, zarówno w pomyśle, jak i w wykonaniu. Niestety okazuje się, że to, co wyłącznie może podobać się (tudzież straszyć) w produkcji Wesa Cravena, to niepowtarzalny klimat filmów lat 80., jak i motyw zrobotyzowania, czy wybiegi iście slasherowe. Rezultat jest bowiem opłakany, bo zamiast ciekawej koncepcji mrożącej krew w żyłach, otrzymujemy twór raczej komediowy, a do tego lekko nużący (bo cóż tak naprawdę może nas tam jeszcze zaskoczyć, kiedy wszystko dostajemy jak na tacy), z iście zabawnym zakończeniem. Deadly Friend w obecnych czasach może uratować jedynie nostalgia, element science fiction i... postać robota BB.