Black Christmas | Czarne święta 1974

Black Christmas
(tłum. Czarne święta)
rok premiery: 1974
produkcja: Kanada
reżyseria: Bob Clark
scenariusz: Roy Moore
gatunek: horror
   
moja ocena: 9/10

Mroczny i niepokojący. Znakomicie oddaje klimat zimnej świątecznej nocy. Nie ma tu żadnego Mikołaja-mordercy (jak w Silent night, deadly night), nie ma wieczoru wigilijnego. Są lampki choinkowe i cienie, nagie gałęzie drzew, zakamarki pustych pokoi. Jest ukryty obłęd. Głos po drugiej stronie słuchawki. I strach. Autentyczny. Szaleniec, który zabija nie ma twarzy, historii, ale wiemy o nim więcej niż o innych jemu podobnych, bo psychologia postaci została tu przedstawiona w bardzo bezpośredni, werbalny sposób.

ZARYS FABUŁY 
Gdy po zakrapianej imprezie dziewczyny z żeńskiego akademika wyjeżdżają do rodzin na święta, ojciec jednej z nich zgłasza się na posterunek policji. Jego córka Clare nie przyszła na umówione spotkanie, a wszyscy jej znajomi zgodnie twierdzą, że to do niej niepodobne. Na dodatek do akademika od pewnego czasu wydzwania jakiś wariat, wygadując coraz bardziej wymyślne zberezeństwa. Sytuacja robi się niepokojąca. Dziewczyny, które zostały w akademiku nie zdają sobie sprawy, że z pozoru niewinne telefony mogą zwiastować coś naprawdę groźnego, a piętro wyżej czyha na ich życie prawdziwy psychopata. 










CZEGO SIĘ BAŁAM?
Szaleńca po drugiej stronie słuchawki, ale najbardziej to chyba nieokiełznanego obłędu psychopatycznego mordercy. Jego anonimowość, brak ujęć sylwetki, twarzy, jego krzyki i ataki, nad którymi nie panuje, sprawiają, że widz nie wie, czego się spodziewać, bo już zdążył zdać sobie sprawę, że nie ma do czynienia z typowym slasherem. Tu noc jest naprawdę groźna, a pozamykany dom i policjant siedzący w aucie na ulicy nie mogą uchronić od zła. 

ŚWIETNY MOTYW
I tutaj się powtórzę, bo to, co mnie straszyło było również najlepszym motywem całego filmu. Psychopatyczny morderca, jego szał, zabawa głosem. To że patrzymy jego oczami. Podobała mi się oczywiście cała atmosfera filmu. Takie ciemne, mroczne święta, oczekiwanie na telefon. Dość ciekawie zostało przedstawione namierzanie linii, z której dzwonił szaleniec. Taki smaczek pracy policji lat 70.

CO NIE WYSZŁO?
Drażniła mnie niekompetencja policjantów. To że Jess, która musiała odbierać telefony nie miała porządnej obstawy, nikt z nią nie siedział, a policjant nadzorujący akcję siedział spokojnie w swoim komisariacie i tylko zajmował linię dzwoniąc co chwilę po dziewczyny. Nie wspominając, że sama Jess okazała się na końcu żałośnie nieodpowiedzialna.
    
DLA KOGO TEN FILM?
Fani klasyków, takich jak Koszmar z ulicy Wiązów, Halloween, czy Piątek 13-ego powinni być więcej niż usatysfakcjonowani. Black Christmas to dobrze nakręcony, wciągający horror. Z charyzmatycznymi postaciami, świetnymi ujęciami, doskonałym mrocznym klimatem. Nie rozumiem właściwie, czemu nie zyskał większej popularności.
  


  
* okładka na górze wpisu: Filmweb
** zdjęcia wewnątrz wpisu: Print Screeny z filmu