Silent night, deadly night | Cicha noc, śmierci noc 1984

Silent night, deadly night
(tłum. Cicha noc, śmierci noc)
rok premiery: 1984
produkcja: USA
reżyseria: Charles E. Sellier Jr.
scenariusz: Michael Hickey
gatunek: horror

moja ocena: 2/10

Nie wiem, czy bardziej załamujące jest to, że Silent night, deadly night to okrutnie słaby slasher nawet jak na lata 80., czy wszystkie te pozytywne recenzje, jakie można przeczytać o nim choćby na filmwebie. Wbrew pozorom, wśród starszych amerykańskich horrorów, rozbudowana psychologia postaci mordercy nie jest wcale niczym oryginalnym (na to bowiem w Silent night zwracali uwagę widzowie). Zarówno Freddy Krueger, jak i Jason z Piątku 13-ego mają swoją dramatyczne historie. Historia Billy'ego wydaje się poruszająca i naprawdę bliżej mi do współczucia chłopakowi niż strawienia całego tego reżyserskiego knota. Zastanawiam się, czy dużo ujęć nagich biustów wystarczy, żeby gros męskich głosów uznało, że da się to oglądać. Toż to przeciętna partanina. Chłopak latający w przebraniu Świętego Mikołaja z okrzykiem "Punish" na ustach, zakonnica podtrzymujaca komendanta policji, który chyba po raz pierwszy dzierżył w rękach pistolet, dziewczyna w stroju topless otwierającą w środku zimy drzwi na oścież, żeby wpuścić do domu kota. Ubaw po pachy.
    
ZARYS FABUŁY
W Wigilię mały Billy odwiedza z rodzicami i swoim młodszym bratem dziadka zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym. Dziadek wydaje się nie reagować na niczyją obecność, jednak gdy zostaje sam z Billym wyjawia mu pewien sekret. Jeśli Billy był niegrzeczny, Święty Mikołaj z pewnością go ukarze. Tej samej nocy facet w przebraniu Mikołaja morduje rodziców Billy'ego. Bracia, którym udaje się przeżyć, trafiają do sierocińca prowadzonego przez zakonnice. Billy nie może poradzić sobie z tragedią, jaka wydarzyła się w święta, zaś każde jego wybuchowe zachowanie jest karane przez matkę przełożoną. Gdy Billy kończy 18 lat dostaje pracę w sklepie z zabawkami. Właśnie zbliżają się święta i czeka na niego przebranie Mikołaja. 
  
  







CZEGO SIĘ BAŁAM?
Jednym z motywów, który w istocie napełnił mnie niepokojem, była scena z drogi. Postać Świętego Mikołaja, któremu samochód rozkraczył się w środku nocy na pustej szosie. Po ostrzeżeniu dziadka, nie chciałabym być na miejscu Billy'ego i czekać aż rodzice zatrzymają auto. Trochę grozy wprowadziło też "oczekiwanie" na Świętego Mikołaja-mordercę w sierocińcu.

DOBRY MOTYW
Z jednej strony przewidywalny slasher (wiadomo było, kto i z jakich powodów zacznie zabijać), do tego marnej jakości. Z drugiej bardzo mocna strona psychologiczna. Samo zabijanie i ewentualny strach zeszły na drugi plan i stanowiły nieco marginalny element całego filmu, a przynajmniej poświęcono im niewiele filmowej taśmy. Gdyby spojrzeć na Silent night jak na parodię, może jeszcze by się obroniła. Jednak twórcom chodziło chyba o coś zupełnie innego.
 
CO (TOTALNIE) NIE WYSZŁO?
Wspomniane już przeze mnie nadmierne eksponowanie kobiecych biustów. Drewniana gra aktorska. Słabe i naciągane ujęcia morderstw. Oczywiście niezwykle bawiło mnie bieganie Billy'ego-Mikołaja z siekierą i wołanie do każdego, kto mu się pod tę siekierę nawinął: "Kara!". 

DLA KOGO TEN FILM?
Dla widzów, którzy nie mają zbyt wygórowanych wymagań co do slasherów z lat 80. i chcą obejrzeć horror w świątecznym klimacie.



   
* okładka na górze wpisu: thescreamcast.com
** zdjęcia wewnątrz wpisu: Print Screeny z filmu