(tłum. Diabelskie nasienie)
rok premiery: 1977
produkcja: USA
scenariusz: Roger O. Hirson, Robert Jaffe
reżyseria: Donald Cammell
gatunek: horror, sci-fi
/ na podstawie powieści "Ziarno demona" Deana Koontza
moja ocena: 6/10
Jak bardzo boimy się postępu technologicznego w dziedzinie sztucznej inteligencji? Myśl, że maszyny mogłyby przejąć władzę nad światem skutecznie odstrasza od entuzjastycznego przyjmowania wszelkich nowinek futurologii. Wizja, która pojawia się w Diabelskim nasieniu, konkretnie przeraża. Bohaterowie trzymają w domu inteligentny komputer, który przejmuje władzę nie tylko nad domem; przede wszystkim pozbawia wolności żywą istotę i pozbawia ją prawa do stanowienia o własnym ciele. Makabryczny horror sci-fi, który rozgrywa się w domowej przestrzeni. Oto jak człowiek traci kontrolę nad maszyną.
ZARYS FABUŁY
Alex Harris, naukowiec specjalizujący się w sztucznej inteligencji, wynajduje szczególny komputer Proteus IV, który służy jemu i jego żonie jako domowy system operacyjny. Przyzwyczajeni do wygód, które niesie nowa technologia, nie spodziewają się, że komputer w pewnym momencie przejmie stery i zacznie żyć własnym życiem. Tym bardziej, że zakocha się w Susan i postanowi ją uwięzić w celu wykonania pewnego nieludzkiego planu.




CZEGO SIĘ BAŁAM?
Podporządkowania bezwzględnej maszynie, tego, co planowała zrobić. Poza tym zamknięcia i niemocy.
DOBRY MOTYW
Zawładnięcie przez sztuczną inteligencję — maszynę, będącą efektem czyjegoś geniuszu, która jednak wymyka się spod kontroli. "Plany" Proteusa są naprawdę zatrważające i przerażające. Myślę, że postawienie widza w obliczu lęku, który jest dość wiarygodny, a który w przyszłości może dotyczyć także jego (lub już dotyczy pod postacią strachu przed futurologicznymi przepowiedniami), to główna cecha Diabelskiego nasienia rozpatrywanego pod kątem horroru. Tyle że tu zasługa nie leży w wykonaniu, a jedynie w pomyśle Deana Koontza. Jedynie nieoczekiwane zakończenie jest już wyjściem poza literaturę.
CO NIE WYSZŁO?
Zdecydowanie nie jest to jedna z lepszych adaptacji powieści grozy. W książce Deana Koontza wydarzenia w dużej mierze przedstawione są z punktu widzenia maszyny. W filmie zabrakło warstwy psychologicznej, może nawet filozoficznej. Cała sytuacja została trochę spłaszczona, co traci na odbiorze. Główna bohaterka w moim odczuciu jest mało charyzmatyczna, raczej irytująca, przy czym jej zachowanie wymyka się logice (trudno jej uwierzyć). Z kolei maszyna wzbudza mieszane odczucia — szybko ujawnia swoje zamiary, przez co braknie stopniowania sytuacyjnej grozy.
DLA KOGO TEN FILM?
Chciałoby się napisać, że dla fanów powieści Deana Koontza, ale... niekoniecznie. Wydaje mi się, że książka robi większe wrażenie i warto na niej poprzestać. Film może spodobać się osobom, dla których ta historia jest zupełnie nowa. Przypadnie do gustu amatorom motywu sztucznej inteligencji w horrorze, a także tym, którzy lubią takie klaustrofobiczne obrazki, kwestie zamknięcia, spętania i niebezpieczeństw, jakie niesie technologiczny postęp.
* okładka na górze wpisu: Wikipedia
** zdjęcia wewnątrz wpisu: Print Screeny z filmu